Wpisy archiwalne w miesiącu
Maj, 2012
Dystans całkowity: | 455.01 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 26:57 |
Średnia prędkość: | 16.88 km/h |
Liczba aktywności: | 8 |
Średnio na aktywność: | 56.88 km i 3h 22m |
Więcej statystyk |
Sobota, 26 maja 2012
Sobotnie kręcenie
Poranny wypad przez Kamieniołomy, centrum nurkowe Orka do doliny Żabnika.
- DST 36.00km
- Czas 01:20
- VAVG 27.00km/h
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 23 maja 2012
Dookoła Sosiny
Po Jaworznie: Podłęże, Dobra, Sosina - dookoła, Kamieniołomy, Gigant, Centrum, Podłeże
- DST 26.00km
- Czas 01:20
- VAVG 19.50km/h
- Sprzęt Kross Level A2
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 20 maja 2012
Dziećkowice
Rekreacyjnie z ekipą na Rumunie obgadać cele lipcowej wyprawy
- DST 15.00km
- Czas 01:00
- VAVG 15.00km/h
- Sprzęt Kross Level A2
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 10 maja 2012
Po pracy
Noga po ugryzieniu doszła do siebie, więc po pracy trzeba było pokręcić. Okazało się, że 2 szprychy po majówce straciły żywot. Także delikatnie po okolicy, żeby można było najwyżej wrócić na nogach :D
- DST 17.00km
- Czas 00:44
- VAVG 23.18km/h
- Sprzęt Kross Level A2
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 4 maja 2012
Majówka 2012 - 5 dzień
Trasa: Jaworzno Szczakowa- Podłęże.
Powrót z dworca był już w deszczu, ale na szczęście był to jedyny deszcz podczas majówki ;)
Oczywiście bez niespodzianek nie mogło się obejść - okazało się że podczas noclegu w Kazimierzu coś mnie ugryzło w okolicach łydki. Podczas noclegu na dworcu w Tarnobrzegu miałem trochę czerwone jednak bez bólu. Po powrocie do Jaworzna noga w okolicach łydki spuchła, więc podjechałem do apteki kupiłem maść na ukąszenia i wapno na opuchliznę.
Pobudka w sobotę rano - opuchlizna przeniosła się na kostkę. Próbuje się jeszcze ratować jakimiś okładami i zakupioną maścią.
W niedziele rano spuchnięta cała noga od łydki, przez kostkę aż do palców. Poddałem się i pojechałem na dyżur. Dostałem zastrzyk na opuchliznę i antybiotyk.
W poniedziałek rano noga już lepsza, opuchlizna mniejsza. Powinno zejść na dniach. A co mnie użarło to do dziś nie wiem.
Powrót z dworca był już w deszczu, ale na szczęście był to jedyny deszcz podczas majówki ;)
Oczywiście bez niespodzianek nie mogło się obejść - okazało się że podczas noclegu w Kazimierzu coś mnie ugryzło w okolicach łydki. Podczas noclegu na dworcu w Tarnobrzegu miałem trochę czerwone jednak bez bólu. Po powrocie do Jaworzna noga w okolicach łydki spuchła, więc podjechałem do apteki kupiłem maść na ukąszenia i wapno na opuchliznę.
Pobudka w sobotę rano - opuchlizna przeniosła się na kostkę. Próbuje się jeszcze ratować jakimiś okładami i zakupioną maścią.
W niedziele rano spuchnięta cała noga od łydki, przez kostkę aż do palców. Poddałem się i pojechałem na dyżur. Dostałem zastrzyk na opuchliznę i antybiotyk.
W poniedziałek rano noga już lepsza, opuchlizna mniejsza. Powinno zejść na dniach. A co mnie użarło to do dziś nie wiem.
- DST 10.00km
- Czas 00:30
- VAVG 20.00km/h
- Sprzęt Kross Level A2
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 3 maja 2012
Majówka 2012 - 4 dzień
Trasa: Kazimierz Dolny - szlak rowerowy do Wilkowa - Zagłoba - Niedźwiada Duża - Łaziska - Kamień - Piotrawin - Józefów n. Wisłą - Popów - Annopol - Linów - Zawichost - Dwikozy - Sandomierz - Tarnobrzeg
Powrót z Kazimierza zaplanowaliśmy szlakiem rowerowym wzdłuż Wisły aż do Wilkowa. Po początkowym błądzeniu udało się nam na niego wbić. Widoki cudne, do tego pogoda już 4 dzień z rzędu dopisywała.
Od Wilkowa już szosa do Józefowa n. Wisłą. Tam odpoczynek w cieniu pod murami kościoła ;) Potem w stronę Annopolu - postój, regeneracja ;) I sukcesywnie do Sandomierza.
Przed Sandomierzem zaczęła dać o sobie znać burza, która nacierała w naszym kierunku. Udało się nam jednak dojechać, wejść na bramę basztową, dojechać do rynku...i jak lunęło ;) Na szczęście były arkady gdzie się schroniliśmy z całą rzeszą turystów. Deszcz przytrzymał nas około 3 godzin. Zrobiło się ciemno i zimnawo. Poubieraliśmy wszystko co ciepłe, i gdy przestało padać ruszyliśmy w kierunku dworca zbadać ranne pociągi, gdyż okazało się, że do Tarnowa jeszcze około 100km a kolega musi być popołudniu w domu.
Dworzec w Sandomierzu ciężko nazwać dworcem. Jeden pociąg na krzyż do tego smród i brud. Zdecydowaliśmy, że jedziemy do Tarnobrzega - wg. drogowskazu - 13km. Zdziwiliśmy się jak za przekreślona tabliczką Sandomierz, ukazał się Tarnobrzeg :P Okazało się, że 13 km to jest do centrum :D Ale trzeba pochwalić, że od samego Sandomierza do centrum Tarnobrzegu ciągnie się ścieżka rowerowa, która w nocy była pusta i można było spokojnie nią się przemieszczać.
Po dotarciu do centrum okazało się, że Dworzec jest w drugą stronę, jednak stosunkowo blisko. I znów rozczarowanie bo jak na tak duże miasto było wszystko pozamykane (ale chociaż czysto) i jechało aż 5 pociągów :P Zostało nam od godziny 1 w nocy do 5.20 wegetować na peronie, zasypiając na wzajem na karimacie :D Obudziła nas ochrona, która koło 3 weszła do środka budynku, zamknęła się..i chyba też poszła spać :P
Po 5 mieliśmy pociąg do Rzeszowa, tam przesiadka już do TLK i powrót do Jaworzna.
Widok ze szlaku rowerowego z Kazimierza do Wilkowa:
Okolice Łazisk i Kamienia:
Wisła w Annopolu:
Na bramie basztowej w Sandomierzu:
Ratusz w Sandomierzu w nocy:
Powrót z Kazimierza zaplanowaliśmy szlakiem rowerowym wzdłuż Wisły aż do Wilkowa. Po początkowym błądzeniu udało się nam na niego wbić. Widoki cudne, do tego pogoda już 4 dzień z rzędu dopisywała.
Od Wilkowa już szosa do Józefowa n. Wisłą. Tam odpoczynek w cieniu pod murami kościoła ;) Potem w stronę Annopolu - postój, regeneracja ;) I sukcesywnie do Sandomierza.
Przed Sandomierzem zaczęła dać o sobie znać burza, która nacierała w naszym kierunku. Udało się nam jednak dojechać, wejść na bramę basztową, dojechać do rynku...i jak lunęło ;) Na szczęście były arkady gdzie się schroniliśmy z całą rzeszą turystów. Deszcz przytrzymał nas około 3 godzin. Zrobiło się ciemno i zimnawo. Poubieraliśmy wszystko co ciepłe, i gdy przestało padać ruszyliśmy w kierunku dworca zbadać ranne pociągi, gdyż okazało się, że do Tarnowa jeszcze około 100km a kolega musi być popołudniu w domu.
Dworzec w Sandomierzu ciężko nazwać dworcem. Jeden pociąg na krzyż do tego smród i brud. Zdecydowaliśmy, że jedziemy do Tarnobrzega - wg. drogowskazu - 13km. Zdziwiliśmy się jak za przekreślona tabliczką Sandomierz, ukazał się Tarnobrzeg :P Okazało się, że 13 km to jest do centrum :D Ale trzeba pochwalić, że od samego Sandomierza do centrum Tarnobrzegu ciągnie się ścieżka rowerowa, która w nocy była pusta i można było spokojnie nią się przemieszczać.
Po dotarciu do centrum okazało się, że Dworzec jest w drugą stronę, jednak stosunkowo blisko. I znów rozczarowanie bo jak na tak duże miasto było wszystko pozamykane (ale chociaż czysto) i jechało aż 5 pociągów :P Zostało nam od godziny 1 w nocy do 5.20 wegetować na peronie, zasypiając na wzajem na karimacie :D Obudziła nas ochrona, która koło 3 weszła do środka budynku, zamknęła się..i chyba też poszła spać :P
Po 5 mieliśmy pociąg do Rzeszowa, tam przesiadka już do TLK i powrót do Jaworzna.
Widok ze szlaku rowerowego z Kazimierza do Wilkowa:
Okolice Łazisk i Kamienia:
Wisła w Annopolu:
Na bramie basztowej w Sandomierzu:
Ratusz w Sandomierzu w nocy:
- DST 124.28km
- Czas 07:39
- VAVG 16.25km/h
- Sprzęt Kross Level A2
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 2 maja 2012
Majówka 2012 - 3 dzień
Trasa: Nowa Słupia - Waśniów - Ostrowiec Świętokrzyski - Sudół - Bałtów - Solec n. Wisłą - prom - Łaziska - Niedźwiada Duża - Zagłoba - Wilków - Dobre - Dąbrówka - Kazimierz Dolny
Ze schroniska ruszyliśmy przed 8. Do Ostrowca jechało się bardzo przyjemnie bo z górki ;) W Ostrowcu odpoczynek, zwiedzanie rynku i w drogę do Bałtowa. Po drodze zahaczyliśmy o Krzemionki, jednak zwiedzanie tylko z przewodnikiem i czekanie na niego zniechęciło nas ;) W Bałtowie nie mogło się obejść bez Dinozaurów ;) Po krótkim zwiedzaniu (kolega już był więc pełnił wartę przy rowerach ;) ) ruszyliśmy w stronę Solca i przeprawy promowej. Nad samą Wisłą przeprawę zaoferował nam lokalny mieszkaniec swoją łódką, popijając przy tym piwko ;) Jakoś ciężko było mi sobie to wyobrazić i poczekaliśmy na prom ;) Po przedostaniu się przez Wisłę od razu poczuliśmy inny klimat. Cisza, spokój i pola chmielowe ;) Szkoda, że jeszcze nie ten etap :P
Do Kazimierza dojechaliśmy już przy zmroku. Szukaliśmy pola namiotowego, jednak z namierzeniem był problem. Było za to pole campingowe przy hotelu spichlerz. Ceny ten tego trochę warszawskie, ale na 1 noc wzięliśmy kawałek trawki pod namiot :P Przynajmniej był prysznic ;) Po rozłożeniu namiotu i odświeżeniu, udaliśmy się na rynek i pizze ;)
Latające ptactwo w Bałtowie ;)
Prom w Solcu n. Wisłą:
Pole campingowe w Kazimierzu:
Ze schroniska ruszyliśmy przed 8. Do Ostrowca jechało się bardzo przyjemnie bo z górki ;) W Ostrowcu odpoczynek, zwiedzanie rynku i w drogę do Bałtowa. Po drodze zahaczyliśmy o Krzemionki, jednak zwiedzanie tylko z przewodnikiem i czekanie na niego zniechęciło nas ;) W Bałtowie nie mogło się obejść bez Dinozaurów ;) Po krótkim zwiedzaniu (kolega już był więc pełnił wartę przy rowerach ;) ) ruszyliśmy w stronę Solca i przeprawy promowej. Nad samą Wisłą przeprawę zaoferował nam lokalny mieszkaniec swoją łódką, popijając przy tym piwko ;) Jakoś ciężko było mi sobie to wyobrazić i poczekaliśmy na prom ;) Po przedostaniu się przez Wisłę od razu poczuliśmy inny klimat. Cisza, spokój i pola chmielowe ;) Szkoda, że jeszcze nie ten etap :P
Do Kazimierza dojechaliśmy już przy zmroku. Szukaliśmy pola namiotowego, jednak z namierzeniem był problem. Było za to pole campingowe przy hotelu spichlerz. Ceny ten tego trochę warszawskie, ale na 1 noc wzięliśmy kawałek trawki pod namiot :P Przynajmniej był prysznic ;) Po rozłożeniu namiotu i odświeżeniu, udaliśmy się na rynek i pizze ;)
Latające ptactwo w Bałtowie ;)
Prom w Solcu n. Wisłą:
Pole campingowe w Kazimierzu:
- DST 122.73km
- Czas 07:24
- VAVG 16.59km/h
- Sprzęt Kross Level A2
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 1 maja 2012
Majówka 2012 - 2 dzień
Trasa: Wojciechów - Mieczyn - Ruda Zajączkowska - las - Bolmin - Chęciny - Sitkówka - Bilcza - Suków - Daleszyce - Górno - Bieliny - Huta Nowa - Św. Krzyż - Nowa Słupia
Pobudka o 7. Wyruszyliśmy po 8. Mieliśmy jechać na skróty przez okoliczne wsie aż do Chęcin. Jednak w pewnym momencie wieś się skończyła i zastał nas las ;) oczywiście na mapie była droga :P Spotkaliśmy na skraju lasu Panie zbierające chrust, które przekonały nas, że dojedziemy do wsi Bolmin. Po krótkim błądzeniu i kierowaniu się na wschód udało się ;) Później już tylko kierunek Chęciny i zamek. Przed zamkiem odpoczynek, jedzenie. Kolega został na dole, a ja udałem się pod ruiny. Nic nadzwyczajnego, ale zaliczone ;) Potem udaliśmy się w kierunku Św. Krzyża.
W okolicach Kielc skręciliśmy na Suków, jednak znów mapa spłatała figla i wylądowaliśmy parę km niże we wsi Bilcza. Tam pod sklepem przerwa na uzupełnienie płynów (upał był masakryczny) i w dalszą drogę. Przed Św. Krzyżem w okolicach Huty Nowej, popas i wjazd na Św. Krzyż, który dał trochę popalić ;)
Na górze foty, odpoczynek i ze względu już na późną porę zdecydowaliśmy się zejść pieszym szlakiem do Nowej Słupi. Trochę wytrzepało na kamyczkach ale udało się ;) Na nocleg padło schronisko młodzieżowe przy samym wejściu na Św. Krzyż od strony Słupi.
Chęciny - zamek:
Św. Krzyż:
Pobudka o 7. Wyruszyliśmy po 8. Mieliśmy jechać na skróty przez okoliczne wsie aż do Chęcin. Jednak w pewnym momencie wieś się skończyła i zastał nas las ;) oczywiście na mapie była droga :P Spotkaliśmy na skraju lasu Panie zbierające chrust, które przekonały nas, że dojedziemy do wsi Bolmin. Po krótkim błądzeniu i kierowaniu się na wschód udało się ;) Później już tylko kierunek Chęciny i zamek. Przed zamkiem odpoczynek, jedzenie. Kolega został na dole, a ja udałem się pod ruiny. Nic nadzwyczajnego, ale zaliczone ;) Potem udaliśmy się w kierunku Św. Krzyża.
W okolicach Kielc skręciliśmy na Suków, jednak znów mapa spłatała figla i wylądowaliśmy parę km niże we wsi Bilcza. Tam pod sklepem przerwa na uzupełnienie płynów (upał był masakryczny) i w dalszą drogę. Przed Św. Krzyżem w okolicach Huty Nowej, popas i wjazd na Św. Krzyż, który dał trochę popalić ;)
Na górze foty, odpoczynek i ze względu już na późną porę zdecydowaliśmy się zejść pieszym szlakiem do Nowej Słupi. Trochę wytrzepało na kamyczkach ale udało się ;) Na nocleg padło schronisko młodzieżowe przy samym wejściu na Św. Krzyż od strony Słupi.
Chęciny - zamek:
Św. Krzyż:
- DST 104.00km
- Czas 07:00
- VAVG 14.86km/h
- Sprzęt Kross Level A2
- Aktywność Jazda na rowerze